wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 5

Moja ulubiona czekolada była na promocji. Wzięłam koszyk i od razu pobiegłam do działu ze słodyczami. Z półki zdjęłam 3 tabliczki i wpakowałam do koszyka. Pomyślałam o tym, żeby zrobić sobie sałatkę owocową. Poszłam na dział z owocami i zabrałam koszyk brzoskwini, 5 jabłek, kilogram truskawek, pęczek bananów i kilka sztuk kiwi. Chodziłam jeszcze sobie po sklepie, wzięłam kilka bułek pełnoziarnistych, ciemne pieczywo, jakieś serki itp. Udałam się do kasy. Kasjerka skasowała zakupy, zapłaciłam. Wychodząc ze sklepu natknęłam się na Piotrka.

-O hej Kasia .- powiedział z uśmiechem
-Cześć .- odwzajemniłam uśmiech. - A ty skąd wracasz? .- zapytałam
-A wiesz co z miasta. .- powiedział wzruszając ramionami
-Na nogach byłeś? .- zapytałam
-Tak, ale w sumie dobrze. Zaczerpnąłem świeżego powietrza, a po za tym i tak nic nie kupiłem bo jakoś do gustu mi nic nie przypadało .- oznajmił wzruszając ramionami
-Wybierzemy się kiedyś razem to Ci pomogę coś wybrać, chyba że twojej dziewczynie by to przeszkadzało  .- powiedziałam spoglądając na nogi
-Ale ja nie mam dziewczyny.- uśmiechnął się
-Oo chyba że, przepraszam Cię , ale już muszę iść. Chcę wyrobić się z tą sałatką i wieczorem iść biegać .- uśmiechnęłam się przelotnie
-Dobra to do zobaczenia jutro .- powiedział - Tylko wypadku nie spowoduj, bo wiesz jak to jest z kobietami za kierownicą .- zaczął się śmiać
-Ej no wiesz co? Ja jestem świetnym kierowcą, a po za tym jest dopiero 19.30 i jasno na polu .- popatrzyłam na niego krzywo i udałam się  stronę samochodu.

Pomachałam mu na pożegnanie, wsiadłam do auta i pojechałam w stronę mojego bloku. Nie było korków więc po 5 minutkach byłam na miejscu. Wzięłam zakupy i poszłam do mieszkania. Otworzyłam je, a zakupy położyłam an stole w kuchni. Ściągnęłam buty i poszłam do łazienki umyć ręce. Umyłam ręce, wytarłam w ręcznik i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam owoce, umyłam je i zaczęłam je obierać ze skórki tzn. jabłka, banany i kiwi. Pokroiłam je w kostkę i wrzuciłam do miski. Nie dawałam żadnego jogurtu, ani tym podobnych przetworów. Nałożyłam sobie porcję na talerz i udałam się do salonu. Odpaliłam laptopa i zalogowałam się na facebook'a. Patrzę a tam 50 powiadomień, 5 wiadomości i 14 zaproszeń do znajomych. Jedząc sałatkę, pierwsze sprawdziłam zaproszenia. Mogłam się domyślić, że to będą siatkarze. Odebrałam zaproszenia i popatrzyłam na zegarek. Wskazywał 20.00. Trzeba było się już zbierać, jeżeli chciałam dzisiaj pójść biegać. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam legginsy termoaktywnekoszulkę i buty. Po drodze zabrałam również telefon i słuchawki. Zamknęłam mieszkanie i udałam się na dół. Zaczęłam biec. Biegała z 1,5 godziny po czym byłam już kompletnie wykończona. Już do domu poszłam spacerkiem. Po 20 minutach znajdowałam się w mieszkaniu. Ściągnęłam buty, koszulkę i legginsy. Po domu chodziłam w majtkach i staniku. Z szafki wyciągnęłam bieliznę, koszulkę i spodenki. Udałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic. O 22.00 byłam w łóżku, sama dziwiłam się że tak wcześnie ale nie dość że byłam zmęczona po biegu to jeszcze nie mogłam się spóźnić juro do pracy. Nastawiłam budzik na 6.30. Pokręciłam się jeszcze przez kilka minut na łóżku po czym zasnęłam.

Bip, Bip, Bip wyłączyłam budzik i zwlekłam się z łóżka. Było za wcześnie aby wstawać, ale cóż chciałam pracę to mam. Poszłam do kuchni i wzięłam sobie jedną brzoskwinię a do szklanki nalałam soku pomarańczowego. Zjadłam ją i wypiłam pół szklanki soku. Wstałam z krzesła i udałam się w stronę szafy. Na początku zastanawiałam się w co mam się ubrać. Postawiłam na białe koturnymiętowe spodenki z koronkąbiałą koszulę z ćwiekami na kołnierzutorbę a do tego miętowe kolczyki  i aviatorki. Zgarnęłam ciuchy i poszłam do łazienki. Przebrałam się a włosy związałam w koński ogon. Na twarz nałożyłam puder, zrobiłam sobie kreski, rzęsy wytuszowałam a na usta dałam bezbarwny błyszczyk. O 7.30 wyszłam z łazienki. Do torby wpakowałam jeszcze buty, w których będę chodziła w pracy. Wzięłam jeszcze telefon i kluczę. Zamknęłam mieszkanie i poszłam w stronę klubu. Weszłam i od razu udałam się na halę. Nikogo jeszcze nie było, więc postanowiłam poczekać na nich. Usiadłam na krześle i czekałam. Po 10 minutach przyszli siatkarze.

Oczami Piotrka

Jak nie zdążę to mnie Kowal zabiję. Spakowałem szybko ciuchy do torby i wybiegłem z mieszkania. W klubie pojawiłem się o 8.05. Szybko wbiegłem do szatni i przebrałem w strój oraz obuwie sportowe.

Oczami Kasi

-Dzień dobry wszystkim .- powiedziałam uśmiechają się
-Jakie dzień dobry? .- zapytał Igła - Mów nam po prostu ''Cześć''
-Okej .- uśmiechnęłam się

Na hale przyszedł Kowal i oznajmił mi, ze mój strój klubowy już jest i leży na biurku i mnie w gabinecie. Bez wahania, poszłam w stronę wyjścia z hali i jak zwykle musiałam na kogoś wpaść. Okazało się ze to był Piotrek.

-O jeju Piotrek przepraszam Cię .- powiedziałam
-Nie, tym razem to ja cię przepraszam. Spóźniłem się na trening i biegłem na oślep .- powiedział zdyszany
-Piotrek? Masz koszulkę na lewą stronę .- oznajmiłam mu
-O faktycznie, dzięki że mi powiedziałaś. Ja lecę bo Kowal się będzie darł .- powiedział i poszedł do reszty siatkarzy

Ja poszłam do swojego gabinetu. Nie chciało mi się od razu przebierać w ten strój. Więc posiedziałam chwilę na telefonie, na internecie. Popatrzyłam na zegarek, i wskazywał 9.30, więc miałam jeszcze pół godziny na to, aby siedzieć bezczynnie. Postanowiłam się w końcu przebrać. Ściągnęłam spodenki i koszulę.

Oczami Zbyszka

-Trenerze mogę dzisiaj szybciej zakończyć trening? Coś mi w plecach strzyka .- powiedział Bartman
-Dobra, ale wcześniej idź do Kaśki .- odpowiedział
-Okej, pójdę.

Wyszedłem z hali i od razu udałem się do naszej przepięknej fizjoterapeutki. Nie pukając wszedłem do środka. To co zobaczyłem zamurowało mnie na wejściu.

Oczami Kasi

Stałam w samej bieliźnie. Nagle poczułam czyjś wzrok. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Zbyszka.

-Mama pukać nie nauczyła! .- krzyknęłam
-No..ten.. na..nauczyła .- jąkał się zjeżdżając mnie wzrokiem od góry do dołu
-Nie patrz się tak na mnie! Wyjdź a ja cię zawołam .- burknęłam

Byłam wkurzona na Zbyszka, a po za tym mieli skończyć trening za 30 minut. Wskoczyłam szybko w klubowy dres, a z torby wyciągnęłam buty. Założyłam je i zawołałam Bartmana.

-Zbyyszeeek! .- krzyknęłam

Bartman wszedł, a ja powiedziałam żeby położył się na łóżku.

-No to co cię tym razem boli? .- zapytałam
-Plecy. A co innego może mnie boleć? .- powiedział z miną jak by mu ktoś przypieprzył patelnią

Zaczęłam go masować, a ten tylko jęczał z bólu. Po 40 minutach skończyłam. Bartman wstał i powiedział ;

-To u ciebie jest ta impreza?
-Tak, wiesz jak trafić .- oznajmiłam wycierając łóżko
-Ubierz się jakoś seksownie. Może być tak jak wpadałaś wczoraj do roboty .- poruszał znacząco brwiami
-Może od razu w samej bieliźnie będę .- poparzyłam na niego krzywo
-Mi to pasuje! .- wydarł się
-Tobie wszystko pasuje. Dobra idź już, bo zaraz reszta wpadnie .- powiedziałam wskazując placem drzwi

Zibi wyszedł, a 20 minut po nim przyszedł Ziomek.

Oczami Zbyszka

Po wizycie u naszej seksownej fizjoterapeutki udałem się do szatni. O dziwo byli prawie wszyscy, brakowało tylko Ziomka, Możdżona i Kosoka.

-Ej panowie, jak byście wiedzieli co dzisiaj odstrzeliłem .- powiedział
-Oświeć nas .- powiedział Pit łapiąc się za policzki
-No trener mi kazał iść do Kaśki, to poszedłem i nawet nie pukając wszedłem. Zobaczyłem ją ja stała w samej bieliźnie, no po prostu zajebisty widok .- oznajmił Zibi
-Stary, ty to zawsze masz szczęście .- powiedział Kurek śmiejąc się
-No a nie chciał byś być w tamtym momencie na moim miejscu? .- zapytał Bartman
-No jasne, żebym chciał.

Chłopaki się przebrali i wyszliśmy przed halę jeszcze pogadać, jak zwykle.

Oczami Kasi

Po niecałej godzinie skończyłam masować Ziomka. Na reszcie, porobił obie bidulka z tymi plecami i to nieźle. Przebrałam się w moje ciuchy a tamte zapakowałam do torby. Zamknęłam drzwi od gabinetu a klucz zostawiłam na recepcji. Udałam się przed hale gdzie stali wszyscy siatkarze. Kiedy wyszłam wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiś święty obrazek, a Bartman gdy tylko napotkał mój wzrok zaczął ruszać brwiami. Mogłam się domyśli, że już wszystkim wyśpiewał.

-I jak? Powiedziałeś już wszystkim? .- popatrzyłam na niego z wyrzutem
-Ja..? Nie, nic nikomu nie mówiłem .- wbił wzrok w ziemię
-Mogłam się domyślić. Myślałam, że jesteś inny ale jednak pomyliłam się jesteś jak każden jeden facet .- powiedziałam mu to prosto w twarz po czym odeszłam

Czułam, że ktoś biegnie za mną. Nim się obejrzałam zobaczyłam Igłę. Myślałam że to będzie Bartman i zachowa się jak przystało i przeprosi.

-Kasia poczekaj .- powiedział Igła
-Tak? .- zapytałam
-Możemy porozmawiać? .-zapytał Igła
-A o czym? O tym że Bartman to świnia? Z chęcią .- odparłam
-No nie tylko, o tym jak ogólnie zareagowałaś .- powiedział Igła
-No a ty jak byś zareagował jak byś był na moim miejscu? Ciebie przynajmniej przed laty nikt nie skrzywdził .- ucięłam
-O czym ty mówisz? .-zapytał zdziwiony Igła


Nie odpowiedziałam nic tylko odeszłam a Ignaczak stał i patrzył w moją stronę. Po 5 minutach byłam już w domu. Po co wogóle to powiedziałam! No po co! Jaka ja jestem głupia. Jutro pewnie będzie wypytywał o co chodzi. Usiadłam na krześle a z oczu zaczęły mi kapać pojedyncze łzy.

Oczami Igły

Stanąłem jak wryty po tych słowach. Musiałem się dowiedzieć co miała na myśli. Nie chcę być jak chłopaki, mi mogła zaufać i wygadać się jak nikomu innemu ...

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 4

Wiedziałam, że cały czas będę miała uraz do facetów, ale musiałam to przezwyciężyć, bo przecież będę pracowała z siatkarzami, zostawała z nimi sam na sam, jak będę ich masowała. W tej chwili podbiegł do mnie Zibi ;

-No to gdzie pojedziemy? .- zapytał pijąc wodę
-A ty przypadkiem jeszcze nie masz treningu? .- zapytałam zdziwiona
-No mam, ale mamy przerwę więc postanowiłem przyjść od ciebie chwilę .- powiedział uśmiechając się
-O dziękuję. Macie może gdzieś na korytarzu automat z napojami? .- zapytałam wyciągając z torebki portfel
-Tak, jak wyjdziesz idź cały czas prosto a na końcu korytarza w prawo i już go powinnaś zauważyć.

Wstałam z miejsca i wyszłam z hali, a Zibi poszedł już do kolegów. Chwilkę po tym byłam już koło automatu i zastanawiałam się co wybrać. Hmm :
  • woda gazowana
  • woda niegazowana
  • sok pomarańczowy
  • sok jabłkowy
  • sok porzeczkowy
  • sok multiwitamina
Nacisnęłam na guzik z sokiem porzeczkowym i po chwili otrzymałam butelkę. Otworzyłam ją i z torby wyciągnęłam telefon. Byłam tak zajęta telefonem, że weszłam w kogoś i wylałam na niego połowę zawartości butelki.

-O jezu! Przepraszam najmocniej .- powiedziałam ze skruchą w głosie

Okazało się, że był to Piotrek Nowakowski.

-Nie przejmuj się nic się nie stało. Mam dużo koszulek .- powiedział uśmiechając się

Wyciągnęłam z torby chusteczki i starałam się to jakoś wytrzeć, ale że był to sok porzeczkowy to nic się już nie dało zrobić.

-Jeju, niezdara ze mnie. Przepraszam Cię .- powiedziałam opuszczając głowę
-Ale nie przejmuj się, nie masz nawet czym .- podniósł mój podbródek do góry
-Mogę Ci to jakoś wynagrodzić? .- zapytałam patrząc mu w oczy
-Obiecaj, że dobrze mnie jutro wymasujesz? .- puścił mi oczko i zaczął się śmiać
-Obiecuję. A ty na trening nie idziesz? .- zapytałam
-Idę, tylko byłem w szatni po wodę .- powiedział
-Aha, to lepiej idź, bo trener będzie zły .- uśmiechnęłam się przelotnie

Piotrek wrócił się jeszcze po jakąś koszulkę i poszedł na hale. Ja wróciłam się jeszcze do automatu i tym razem zamówiłam wodę niegazowaną. Wzięłam butelkę i udałam się w stronę hali.

Oczami Zibiego

-O Piotrek czego koszulkę zmieniłeś?
-Zostałem oblany sokiem porzeczkowym .- parsknął śmiechem
-Co, sam się oblałeś? .- zapytał Igła
-Nie, nasza nowa koleżanka wstając przypadkowo mnie potrąciła
-No panowie co to za pogawędka? Do treningu, ale już .- krzyknął Kowal

Oczami Kasi

Zajęłam miejsce na trybunach i czekałam, aż chłopaki skończą trening. Nie miałam co robić, to grałam na telefonie w Angry Birds. Nawet nie zauważyłam kiedy trening się zakończył. Podszedł do Bartek ;

-Idziesz? .-zapytał.
-To już trening skończyliście? .- zapytałam unosząc brew
-Tak, chodź .- powiedział i pociągnął mnie za rękę

Poczekałam na Zbyszka przed szatnią i po 30 minutach wyszedł, a niedługo po nim reszta siatkarzy.

-Dłużej się nie dało? .- zapytałam lekko oburzona
-Oj, no przepraszam .- zrobił oczy kota ze Shreka
-Wybaczam. Idziemy?
-Tak, tak chodź.

I wyszliśmy przed budynek. Ręką poszukałam kluczyków do auta i rzuciłam Zibiemu. Podeszliśmy do auta, otworzył mi drzwi a ja wsiadłam. Zbyszek też już wsiadł. Przed halą stali pozostali siatkarze i patrzyli nas. Zbyszek odpalił auto i wycofał. Podjechał do siatkarzy i krzyknął ;

-Do zobaczenia na wieczornym treningu!
-To jest niesprawiedliwe! .- oburzył się Igła
-Ale co? zapytałam
-To, że Zibi się tym autkiem będzie woził
-Nie martw się Ciebie też zabiorę .- powiedziałam i uśmiechnęłam się w stronę Igły
-Dobra jedziemy? .- zapytał Zbyszek
-Tak

Pomachałam do siatkarzy na pożegnanie i odjechaliśmy.

-No dobra to gdzie jedziemy? .- zapytałam Zbyszka
-A gdzie by pani chciała? .- zapytał uśmiechając się
-Ty prowadzisz, więc pojedziemy tam gdzie nas zawieziesz .- popatrzyłam na prowadzącego auto Zbyszka
-Jedziemy do Spały, ok? .- zapytał Zibi
-Dobra, ale po co aż tam? .- zapytałam
-Za niedługo tam jedziemy, ty też pewnie więc pokaże ci kilka miejsc .- powiedział

Po ponad 3 godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z auta, a Zbyszek już zaczął mi opowiadać o tym miejscu. Ile razu tu już wychodzili zadowoleni z meczy a ile ze spuszczonymi głowami. Przyznał mi, że raz po meczu rozpłakał się. Nie wstydził się tego. Wiedziałam, że siatkówka jest dla niego wszystkim, więc uważnie go wysłuchiwałam. Oprowadził prawie po całej Spale. Po 4 godzinach zwiedzania postanowiliśmy już wracać. Zajechaliśmy jeszcze do McDonalda, ale że nie chciało nam się wysiadać to na McDrive. Ja zamówiłam sałatkę i wodę niegazowaną, a Zbyszek BigMac'a, Colę i duże frytki. W Rzeszowie byliśmy o 20.00, więc Zbyszek miał jeszcze godzinę do treningu. Zajechaliśmy pod mój blok.

-Czego tutaj pojechałeś? .- zapytałam
-Przecież tu mieszkasz .- odpowiedział patrząc na mnie jak na idiotkę
-Ale ty mieszkasz gdzie indziej. Jedź pod swój blok, a ja później wrócę. Przecież na nogach nie będziesz wracał .- powiedziałam włączając muzykę

Po 20 minutach byliśmy pod Zibiego blokiem. Wysialiśmy z auta.

-Dziękuje, za tak miła wycieczkę .- oznajmiłam uśmiechając się
-Nie, to ja dziękuję za przejechanie się tym cudem .- uśmiechnął się słodko
-Nie ma za co. Pojedziemy jeszcze gdzieś kiedyś, ale najpierw Igłę muszę zabrać bo się biedny popłaczę .- poklepałam Zbyszka po ramieniu i obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Dobra, ja już idę bo jeszcze na trening się muszę spakować, a po tobie widzę że już nieźle zmęczona jesteś .- popatrzył mi w oczy
-No troszkę .- uśmiechnęłam się przelotnie
-To do zobaczenia jutro .- powiedział Zbyszek i mnie przytulił
-Papa .- powiedziałam

Wsiadłam do auta i odjechałam do domu. Marzyłam tylko o ciepłej kąpieli i łóżku. Po 15 minutach byłam pod moim blokiem. Zaparkowałam i poszłam w stronę klatki. Otworzyłam ją i udałam się na 3 piętro. Otworzyłam drzwi do mojego mieszkania. Zdjęłam koturny i poszłam do salonu. Walnęłam się na kanapę i nawet nie myślałam  tym żeby wstań, ale musiałam. Po 30 minutach leżenia podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej piżamę. Poszłam do łazienki i napuściłam sobie wody. Leżałam 1,5 godziny i wyszłam. Powycierałam się i wskoczyłam w piżamę. Rozścieliłam szybko łóżko i położyłam się. Po kilku minutach zasnęłam.

Przebudziłam się jak gdyby nigdy nic popatrzyłam na telefon i zobaczyłam, że jest 7.50. Zerwałam się z łóżka jak poparzona, podbiegłam do walizki i wyciągnęłam botki na obcasieposzarpane spodenkikoszulkę ''top crop''szelki i torbę. Pobiegłam do łazienki i tam się przebrałam. Włosy zostawiłam rozpuszczone, nawet się nie malowałam, wpakowałam kosmetyki do torby i wybiegłam z mieszkania wcześniej je zamykając. Nie dałam rady biec w szpilkach więc je zdjęłam i biegłam na boska. W klubie pojawiłam się o 8.15. Weszłam na hale gdzie trwał już trening, wszyscy siatkarze zwrócili na mnie wzrok. W ręce trzymałam szpilki, i idąc na boska podeszłam do p.Kowala.

-Strasznie pana przepraszam, zapomniałam wczoraj nastawić budzik. Obudziłam się o 7.50, nie dałam rady szybciej. Za strój też przepraszam brałam ciuchy które wpadły mi do ręki. Niech mi pan wybaczy, wiem że to mój 1 dzień pracy a ja już zawaliłam .- powiedziałam cała zdyszana, usiadłam na krześle i głowę schowałam w ręce.
-Dobra, wybaczam pani ale nie za spóźnienie, bo to może zdarzyć się każdemu ale za ten bardzo wyzywający strój .- powiedział Kowal zjeżdżając mnie wzrokiem od góry do dołu
-Dziękuje bardzo, jeszcze raz najmocniej przepraszam .- powiedziałam i odetchnęłam z ulgą
-A wy co się tak patrzycie, do treningu! .- krzyknął Kowal
-A panią proszę ze mną .- powiedział Andrzej Kowal

Poszłam za nim do jakiegoś gabinetu. Gdy weszliśmy zobaczyłam biurko, dwa fotele i co najważniejsze łóżko do masażu.

-To jest pani gabinet, tutaj będzie pani przyjmowała zawodników po treningach/meczach .- oznajmił Kowal
-Dobrze .- powiedziałam z poważną miną
-A i jeszcze jedno, nie przyszedł pani strój więc musi pani zostać w tym co ma na sobie .- powiedział
-Oczywiście.

Kowal wyszedł z mojego gabinetu a ja ubrałam szpilki. Miałam sucho w gardle więc udałam się do automatu z napojami. Zamówiłam czystą wodę niegazowaną i poszłam do swojego gabinetu. Przesiedziałam tam 2 godziny nudząc się. W końcu ktoś zapukał.

-Proszę! .- krzyknęłam
-Wolne? .- zapytał Nowakowski
-Tak, proszę .- oznajmiłam
-Rozmasowałabyś mi plecy, strasznie mnie bolą? .- zapytał Piter
-Jasne, ściągaj koszulkę i kładź się.

Kiedy Nowakowski ściągnął koszulkę, nogi zrobiły mi się jak z waty. Miał tak wyrzeźbioną klatkę piersiową, że aaaa. Masowałam mu już plecy z dobre 20 minut. Wtedy powiedział ;

-Ładnie wyglądasz.
-Wyglądam jak dziwka, i tyle .- burknęłam
-Nie mów tak. Wcale, że nie .- odparł Nowakowski
-No a jak? Która normalna dziewczyna przychodzi pierwszego dnia do pracy w spodenkach gdzie widać jej całą dupę, krótka koszulka i do tego szpilki? .- zapytałam
-Mi tak się podoba .- powiedział uśmiechając się
-Ej, ej nie rozpędzaj się. Gdzie się tak wgl. patrzyłeś? .- zapytałam i przestałam go masować
-Ja? Ja nigdzie .. .- Piotrek strzelił buraka
-No jasne .- parsknęłam śmiechem
-A właśnie Krzysiu pytał kiedy ta impreza? .- zapytał Nowakowski
-Jaki dzisiaj dzień tygodnia? .- zapytałam
-Środa .- odpowiedział
-Z tego co wiem, w piątek, sobotę i niedziele macie wolne. To może w piątek wieczorem? .- zapytałam
-Jasne, przekaże wszystkim .- powiedział ubierając koszulkę
-I powiedz, że odbędzie się u mnie. Bartek wie gdzie mieszkam więc z tym raczej nie będzie problemu .- oznajmiłam przelotnie się uśmiechając
-Ok .- popatrzył na moje piersi, ale udawałam że nie widzę.

I tak po Cichym przyszli jeszcze do mnie Ziomek, Możdżon, Kosa i Bartman. Po zakończeniu masaży, z pracy wyszłam grubo po 17. Było strasznie jasno, w końcu mamy lato. Kiedy byłam już niedaleko domu, jakieś dresy zaczęły na mnie gwizdać i krzyknęli ; Mała! Ładną masz dupę, chodź zabawimy się! Nie zwracałam na to uwagi, tylko poszłam dalej. Po niecałych 5 minutach byłam, już przed moimi drzwiami. Otworzyłam je i weszłam do domu. Ściągnęłam szybko szpilki, i zaczęłam opatrywać moje stopy. Miałam lekkie ranki, z których leciała krew. Na palcach podeszłam po wodę utlenioną i plastry. Przemyłam i zakleiłam rany. Postanowiłam, że dzisiaj się w końcu wypakuję. Założyłam kapcie, luźną koszulkę i legginsy. Wzięłam walizki i podeszłam do szafy. Po 2 godzinach rozpakowywania się, zgłodniałam. Poszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę. Patrzę a tam pustki. No trudno trzeba jechać do sklepu. Zostałam w tych ciuchach co byłam, tylko włosy związałam w koka, i założyłam vans'y. Wzięłam portfel, kluczyki od auta i zeszłam na dół, wcześniej zamykając mieszkanie. Udałam się w stronę mojego auta, wsiadłam i odjechałam do jakiegoś sklepu. Po 10 minutach drogi, zaparkowałam przed sklepem ''Piotr i Paweł''.  Wysiadłam i udałam się na zakupy. Wchodząc do sklepu nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam...